www.elfiadusza.fora.pl

Rvianna

Stojąca przed nimi czapeczka (chyba berecik Craiga) wywrócona do góry dnem nadal była pusta, mimo że obok świątyni kręciło się wiele osobników niezindentyfikowanej rasy. Coś co w większej części mogło być człowiekiem zatrzymało się przed nimi i długie macki okalające jamy uszne (taka budowa czaszki zdradzała upodobanie matki osobnika do bliskich konatktów z mieszkańcami zchodnich partii Wielkiej Zatoki) powędrowały w stronę długiego, zakrzywionego nosa i zagwizdały na nim.
- Buuu!!! - zawołało coś i wmieszo się w tłum. Archanioł oklapł dramatycznie.
- To bez sensu. - stwierdził. - W ten sposób nigdy nie uzbierany na bilet powrotny na drugą stronę zatoki!
- Ci... prawie ludzie wcale się nie znają na sztuce! - wściekł się mroczny elf. - I jak my mamy wrócić? Po cholerę było nam upijać się tydzień temu na tej imprezie na barce!
- Zawsze możecie płynąć wpław... - stwierdziłam podchodząc bliżej.
- Ty! Tutaj! - w nagłym przypływie euforii Archanioł chwycił mnie w ramiona.
- Słucuhaj, musisz nam pomócsię stąd wydostać! Mogłabyś...
Nie podobał mi się wyraz jego twarz jak to mówił. On miał pomysł. A ja z doświadczenia wiedziałam, czym one zwykły się kończyć...